Chciałbym zbudować coś wielkiego! – wywiad z Jakubem Stojkiem

12957111_1037876742947198_334272690_n

JAKUB STOJEK- absolwent II LO (matura 2014, klasa o profilu ekonomicznym), dwukrotny finalista Olimpiady Przedsiębiorczości oraz dawny członek szkolnej reprezentacji piłki nożnej. W 2012 roku wraz z grupą kolegów założył firmę Rascal Industry, która działa do dziś.

 

Rascal Industry powstało jako owoc projektu „Szkoła praktycznej ekonomii- młodzieżowe miniprzedsiębiorstwo”. Co Was skłoniło do wzięcia udziału w tym projekcie i tym samym do założenia biznesu?

Podczas wakacji doszedłem do wniosku, że czas pomyśleć o swojej przyszłości i zastanowić się, co robić po liceum. Może to brzmi tak poważnie, ale wiadomo, że w czasie wakacji jest dużo wolnego czasu. Zacząłem się zastanawiać, co tak naprawdę mnie interesuje, bo dobrze by było zająć się czymś konkretnym. Niektórzy znajomi byli od dawna skupieni na medycynie bądź prawie. I to mnie zmotywowało do poszukania własnej ścieżki. Byłem trochę zainteresowany przedsiębiorczością oraz ekonomią i stwierdziłem, że fajnie by było wystartować w jakichś konkursach, czegoś się nauczyć, coś osiągnąć i zdobyć nagrody pieniężne, które w konkursach ekonomicznych są dość spore w porównaniu do tych, które fundują inne dziedziny wiedzy. To, co mnie zmotywowało, to chęć osiągnięcia sukcesu i chęć kształtowania swojej przyszłości w ściśle zaplanowanym kierunku. Wynikało to z moich zainteresowań. A czemu zdecydowaliśmy się wziąć udział konkretnie w tym programie? Myślę, że z czystej ciekawości i dlatego, że ten program wyróżniał się czymś spośród masy innych olimpiad i konkursów. Nie polegał on na zakuwaniu, ale na działaniu w praktyce. Musieliśmy coś zaprojektować, wprowadzić to w życie, zainteresować tym ludzi; produkt lub usługa miały przynosić zyski. I to właśnie nas zainteresowało- praktyczne działanie, a nie tylko przyswajanie wiedzy teoretycznej. Myślę, że dlatego ten pomysł zainteresował grupę siedmiu osób, bo tyle nas wtedy było.

Dlaczego zdecydowaliście się na produkcję bluz?

Właściwie można powiedzieć, że to przypadek. Pierwszym naszym pomysłem była produkcja koszulek z wizerunkami nauczycieli i ich tekstami. Niestety, nauczyciel, który wydawał nam się najlepszym kandydatem do trafienia na nasze koszulki, prof. Nurek, odmówił publikacji swojego wizerunku na koszulce. Zaczęliśmy szukać innego pomysłu, lecz już zaczęliśmy myśleć, że ma to być odzież, bo w tej branży widzieliśmy szansę na sukces. Więc kolejnym pomysłem, jaki nam przyszedł do głowy, a właściwie Oliwii Nowickiej, która potem była jeszcze przez chwilę z nami w firmie, były bluzy. Zainspirowały nas uniwersytety amerykańskie i bractwa na nich działające oraz ich ubiór z lat 90. Na filmach z tego okresu członkowie owych bractw chodzą w  bluzach z logo. Postanowiliśmy stworzyć takie logo dla naszego liceum i spodziewaliśmy się, że kilkadziesiąt bluz uda nam się sprzedać. Zainwestowaliśmy w trzydzieści, może trochę mniej i z wielkim niepokojem czekaliśmy, czy pojawią się chętni na nie. No i okazało się, że się pojawili i to nie tylko w naszej klasie. Kolejna partia była liczona w setkach sztuk, było chyba ponad trzysta zamówień. Myślę, że pomysł był bardzo trafiony. A dlaczego zdecydowaliśmy się na bluzy? Zaadaptowaliśmy wzorzec, który już był sprawdzony gdzie indziej.

Jaki był odzew środowiska szkolnego na Wasz pomysł? Spotkaliście się z aprobatą czy też dezaprobatą?

Jeśli chodzi o kolegów, to na pewno nie mogę powiedzieć o negatywnym odzewie. Było dużo pozytywnych reakcji, ale najczęstszą z nich była ciekawość, bo coś się dzieje i ciekawe, co robimy, jak to pójdzie. Miło mi było, jeśli ktoś podchodził i mówił, że to super pomysł, że trzyma za nas kciuki. Reakcji było mnóstwo. Jeśli chodzi o negatywne reakcje, to niektóre osoby podchodziły i mówiły, że to nam się nie uda, że pomysł nie ma sensu i że tracimy czas. Ale nie było tak, że ktoś miał złe zamiary, tylko raczej chciał powiedzieć: „Nie traćcie na to czasu, zajmijcie się czymś innym”. Na pewno warto podkreślić to, jak duże wsparcie dostaliśmy od szkoły, od nauczycieli i dyrekcji. To było bardzo przyjemne, jak np. prof. Sobolewska zaczęła nas chwalić w całej szkole, że tutaj ma takich świetnych uczniów, którzy zaczęli swój biznes, mówiła „Kupujcie ich bluzy”. Widać było, że ona też jest dumna z tego, że coś takiego powstało. Wielu nauczycieli było bardzo pozytywnie nastawionych do naszego pomysłu. W szczególności Dyrektor Marek Stępski był bardzo zadowolony, że uczniowie robią coś takiego. Nawet na pożegnaniu maturzystów był taki moment, kiedy Pan Dyrektor zaprosił nas na środek, przedstawił i powiedział, że rozwinęliśmy firmę na całą Polskę i zagranicę. Widać było, że się z tego cieszy. Bardzo miło to wspominam. Podczas jednej z moich wizyt w szkole dopytywał, jak nam się dalej układa praca w firmie. Nawet pani Jola wypytuje o to, jak nam się powodzi za każdym razem, kiedy odwiedzam Dwójkę. Czuję, że mamy tutaj w szkole ogromne wsparcie. Bardzo się z tego cieszę i mogę powiedzieć, że w czasach liceum spotkaliśmy się z  jak najbardziej pozytywnym podejściem zarówno ze strony kolegów, jak i pracowników szkoły, nauczycieli oraz dyrekcji.

Jak wyglądały początki działalności Rascal Industry? Czy mieliście dużo problemów?

Na początku było dużo problemów, szczególnie związanych z tym, że zdecydowaliśmy się na szycie bluz w Polsce, co nie było zbyt opłacalne w pierwszej fazie, przez pierwszy rok działalności. Były kłopoty z rejestracją spółki, gdy chcieliśmy zacząć tę działalność na poważnie, były problemy przy zakupie kasy fiskalnej i prowadzeniu całej dokumentacji. Bo to jednak pochłania ogromne ilości czasu. Po roku funkcjonowaliśmy już w miarę sprawnie, zaczęliśmy się jakoś rozwijać. Przez pierwszy rok trochę staliśmy w miejscu. Może to było związane też z maturą, bo po niej nastąpił szybki rozwój.

Prowadzenie własnej firmy wymaga dużego zaangażowania, zwłaszcza na początku, podobnie jak nauka. Jak więc udało Ci się pogodzić naukę z biznesem?

Udało się to pogodzić w ten sposób, że musiałem zrezygnować do pewnego stopnia ze spotkań ze znajomymi i imprez, bo doba ma 24 godziny i tego czasu się nie rozciągnie. To wyglądało tak, że zamiast iść po lekcjach gdzieś na obiad, kawę, czy piwo ze znajomymi, jechałem do domu lub do szwalni, żeby tam załatwiać sprawy związane z firmą. Tak naprawdę przez pierwsze pół roku po zarejestrowaniu firmy nie wiem, czy byłem na jakiejkolwiek imprezie. Ominęło mnie kilka osiemnastek. Trochę tego żałuję, bo raz w życiu jest taki okres, że są osiemnastki znajomych. Widzisz wówczas wiele osób, w tym niektórych po raz ostatni, bo zaraz skończy się szkoła i każdy pójdzie w swoją stronę. Jak mówiłem, trochę tego żałuję ,ale prowadzenie biznesu wymaga poświęceń, trzeba z czegoś zrezygnować, bo nie da się wszystkiego zrobić w ciągu doby. Aczkolwiek jest też tak, że jak masz więcej obowiązków, to możesz efektywniej zarządzać czasem, tak poukładać te zadania, żeby z tego dnia wycisnąć jak najwięcej.

Należy przyznać, że dbasz o ofertę firmy dla II LO. Oprócz tradycyjnych bluz macie także baseballówki, niegdyś oferowaliście także szaliki i koszulki meczowe. Czy możemy się spodziewać jakichś nowości w bliższej bądź dalszej przyszłości?

Tak, będziemy chcieli stawiać na rozwój naszej oferty, zarówno dla Dwójki, jak i dla innych liceów, aczkolwiek Dwójka z tego względu, że jesteśmy jej absolwentami, na pewno będzie naszym pierwszym celem, to tu będziemy chcieli wprowadzać nowe produkty i proponować je uczniom. Liczymy na współpracę z SU i Dyrekcją. Mam nadzieję, że to będzie sprawnie funkcjonować. Od tej współpracy będzie dużo zależało, bez względu na to, czy będą to szaliki, czapki, czy też inne gadżety np. nowe krawaty; taki pomysł też się pojawił. Nowe rzeczy to również świetna forma reklamy dla szkoły. Zobaczymy, będziemy chcieli to robić od września.

Czytelnicy FAMY za kilka lat wejdą na rynek pracy. Być może niektórzy z nich postanowią założyć własną działalność. Czy, według Ciebie, istnieje jakaś recepta na sukces zawodowy i biznesowy?

Myślę, że sukces zawodowy i biznesowy jest to tak naprawdę jeden sukces, ponieważ jeśli chcesz prowadzić własną działalność, jest to jednocześnie twój zawód. Traktowałbym to jako jeden sukces, ponieważ niezależnie od tego, czy będziesz pracował na etacie, czy będziesz prowadził własną firmę, to będzie twój zawód i twój biznes. W związku z tym uważam, ze jest możliwy jednoczesny sukces w tych dziedzinach, tylko rodzi się pytanie: jaką drogę chcesz wybrać. Na pewno prowadzenie własnego biznesu wiąże się z tym, że na początku nie masz żadnych zysków, musisz ponieść nakłady i musisz się liczyć z tym, że ten pomysł nie okaże się taki super, jak ci się wydawało, bo klientom się nie spodoba i tylko tobie się taki wydawał. No, niestety, tak jest. Stracisz trochę pieniędzy. Natomiast zyskasz dużo doświadczenia, jeśli chodzi o wprowadzenie produktu czy ogólnie rzecz biorąc prowadzenie działalności biznesowej, bo, poza dobrym pomysłem, najważniejszą rzeczą jest poświęcenie czasu na pracę nad danym projektem. Jeśli inni będą widzieć Twoje zaangażowanie, będą chcieli z tobą pracować i wspólnie rozwijać twój biznes, dzięki czemu będzie mógł rozwijać się jeszcze szybciej.

Jak wspominasz naukę w II LO? Czy jest jakiś element szkolnej rzeczywistości, za którym szczególnie tęsknisz?  

Na pewno tęsknię za tą atmosferą, jaka panowała w Dwójce. Myślę, że nie ma drugiego takiego liceum na pewno w Krakowie, a może w Polsce, tego nie wiem, nie jestem w stanie sprawdzić, ale podejrzewam, że tak ☺. Brakuje mi też nauczycieli, z którymi się mocno związałem. Brakuje mi naszego Dyrektora Stępskiego. To jest naprawdę kochany człowiek i odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. Ludzi też mi brakuje, a to oni tworzą tę atmosferę.

Twoja wychowawczyni, prof. Małgorzata Sobolewska, twierdziła, że zostaniesz ministrem finansów. Czy nie chodzi Ci po głowie połączenie ekonomii z wielką polityką? 😉

Uważam, że w swoim planie na życie warto wyznaczyć takie kamienie milowe, takie cele, do których będziesz dążył za pięć, dziesięć, dwadzieścia, czterdzieści lat. Wiem, że mam dwa cele na najbliższe dwa lata. Zakładam dwie możliwości: albo będę dalej prowadził Rascala, albo zacznę po prostu pracować na etacie w jakiejś ciekawej dla mnie branży związanej z biznesem. Za pięć lat albo chciałbym rozbudować Rascala tak, aby swoim zasięgiem obejmował kilka krajów europejskich, albo dojść do fajnego stanowiska w jakiejś dużej firmie zajmującej się usługami dla biznesu. Nie będę tutaj wymieniał nazw, branży ani stanowisk, natomiast chciałbym za pięć lat awansować, osiągnąć jakiś sukces w pracy, którą będę wykonywał. Nieważne, czy to będzie nadal prowadzenie Rascala, czy praca w jakiejś korporacji. Za dwadzieścia lat chciałbym być na szczycie tej kariery i móc powiedzieć, że zbudowałem coś wielkiego. Na pewno chciałbym kierować jakąś organizacją, której pierwszym celem nie jest zysk, ale troska o klienta i relacje z nim. Chciałbym dostarczać klientowi jak najlepsze produkty czy usługi. Bo zawsze w perspektywie dłuższego czasu wychodzi się lepiej niż na krótkoterminowej orientacji na zysk. Ona finalnie nie prowadzi do niczego dobrego. Natomiast przechodząc do prof. Sobolewskiej i jej wizji na temat mojej przyszłej kariery, to przyznam, że coś jest na rzeczy i rzeczywiście po osiągnięciu sukcesu, który mam nadzieję przyjdzie, chciałbym wpływać na rozwój naszego kraju i zajmować jakieś wysokie stanowisko w rządzie. Osobiście marzy mi się stanowisko podobne do tego, które obecnie ma wicepremier Morawiecki, czyli funkcja ministra rozwoju. To byłaby moja wymarzona funkcja. Minister finansów może nie, bo to mi się kojarzy z księgowym. Księgowość za bardzo mnie nie kręci, raczej odstrasza. Natomiast dlaczego to wszystko mówię? Mówię to, żeby pokazać, że warto starać się coś budować, nawet jeśli nie wiadomo jeszcze, czy coś dużego z tego wyniknie. Trzeba myśleć na wielką skalę. Trzeba stawiać sobie ambitne cele, które są obecnie poza naszym zasięgiem. Sam wiem, że nawet jeśli mówię, że za pięć lat chciałbym osiągnąć wysokie stanowisko w jakiejś firmie czy być znaczącym graczem na rynku odzieżowym w pięciu krajach UE, to w tym momencie nie mam ani możliwości, ani umiejętności, ani środków potrzebnych do realizacji tych celów. Myślę, że jeśli zakładamy sobie takie wysokie cele, ambitne, mierzalne, osiągalne, ale dopiero po określonym czasie, to jeśli będziemy bardzo się starać, osiągniemy je. Wierzę w to.

DSC_2151

Prof. Marek Walczyk w bluzie II LO