Koty najgorszym filmem dekady?

Musicale przede wszystkim trzeba lubić. To dość specyficzna forma wyrazu, zwłaszcza w kinie. Kiedyś popularne – teraz odchodzą w zapomnienie. Koty z Broadway’u to jeden z najbardziej znanych i klasycznych musicali. Teatralnych musicali, co jest istotne. Tom Hopper, po 20 latach od ostatniego przedstawienia w Nowym Jorku, powrócił do tematu. Planowo Koty miały brać udział w wyścigu po Oscary, teraz po rozczarowującej dla wielu widzów premierze, co najwyżej zaczną walczyć z Malinami.

 

W teatrze umowność często stanowi filar spektaklu. Rzuca wręcz na widza urok i pobudza wyobraźnię.  Kino wymaga dosłowności. W oryginale na scenie, gdy aktor miał doczepione wąsy i ogon – był zwierzęciem. Nikogo to nie raziło, nikt się z tym nie kłócił. Na wielkim ekranie w XXI wieku taki zabieg nie przejdzie. Od czasu Czarnoksiężnika z krainy Oz filmowcy stali się bardziej wymagający. Kot to ma być kot. W filmie postawiono na efekty specjalne, co się niespecjalnie udało. Na ludzkie sylwetki w postprodukcji nałożono sierść, dodano ogony i kocie uszy. Całość wyszła tandetnie, żeby nie powiedzieć discopolowo. To nie jest kicz w stylu Tima Burtona, to jest autentyczny, bolesny kicz. Niestety, użyta technologia CGI jest irytująca od początku do końca, nie da się nie zwracać na nią uwagi. To ona właśnie skutecznie przeszkadza w odbiorze filmidła. Plejada gwiazd nie dostała nawet szansy zabłysnąć. Fabuła tutaj nie gra dużej roli, stanowi tło. Niesamowita choreografia i fenomenalnie zaśpiewane piosenki miały urzec widownię. Nie urzekły. Wszyscy skupiają się na brzydocie obrazu. Na jaw wyszedł również infantylizm historii. Z założenia prosta i naiwna, mówiąc wprost jest głupiutka. W oczy razi też brak konsekwencji twórców. Raz koty są wielkości stołka, a raz są małe jak myszy. Teraz ciężko mi uwierzyć, dlaczego sam oryginał odniósł sukces w pierwszej kolejności. Przed premierą nowego filmu nie zastanawiało mnie to.

 

Myślę, że mimo wszystko nie jest to najgorszy film dekady, jak głoszą nagłówki brukowców. A może ja po prostu za bardzo lubię musicale. Prawdopodobnie 2020 roku doczekamy się nawet gorszych filmów. Oburzenie Kotami jest  jednak jak najbardziej zrozumiałe. To niezaprzeczalnie kino z zakalcem. Niektóre dzieła powinni pozostać w swojej pierwotnej formie.

 

Zofia Szeliga